07.07.2005 :: 14:18
właśnie odebrałam część wypłaty z której już jutro niewiele pozostanie... część pójdzie na spłacenie kredytu, część na życie, część na oddanie zadłużenia no i na maleńkie przyjemności... mam nadzieję, że dorobię sobie sprzedając rysunki. Coś kiepsko w tym miesiącu i jeszcze byłam na chorobowym. I ten remont w który się wpakowaliśmy. Jutro na konto wpłynie reszta i ta też długo tam nie pobędzie...żeby tak wygrać w Totka albo odstać spadek po bogatym, nieznanym krewnym...ale widocznie nam to niepisane. Dojść musimy do wszystkiego sami, swoją pracą i pomysłami na lepsze życie. Ale dlaczego to tak ciężko nam przychodzi? Nic nam się nie układa odkąd zmarł mój tata... nieszczęścia nie chodzą parami ale stadami i w grupach. Zmarł tata, ukradli nam samochód, teściowie...to osobna historia...szkoda gadać, poroniłam, wpakowałam się w niepotrzebny dług i to przez moją głupotę... moja mama ma ciężko a ja nie mogę jej nijak pomóc. Brat nie zdał na studia, ja rozpoczynam je we wrześniu, znowu ci źli teściowie i tak w kółko... gdyby tak się wyprowadzić...ale nas nie stać. Musielismy kupić samochód...same przeszkody. A było już tak dobrze.